niedziela, 23 lipca 2017

Gibraltar - magoty, gen. Sikorski i nieziemskie lotnisko


Apes’ Den
Po pięknych chwilach spędzonych w Portugalii postanowiliśmy ruszyć dalej w podróż. Kolejnym celem na naszej wyjazdowej liście był Gibraltar, czyli kawałek Wielkiej Brytanii na południowej granicy Hiszpanii.

Gibraltar, inaczej Góra Tarika, to zamorskie terytorium brytyjskie o powierzchni zaledwie 6,55 km² (sic!). Ponadto Gibraltar jest jednym z najgęściej zaludnionych regionów świata, gdzie na 1 km² przypada 4490 osób. Dla porównania w Pekinie na 1km² przypada 1167,3 osób, a w Warszawie 3372. Robi wrażenie, co? Szczególnie wtedy, gdy spostrzeżemy, iż ogromną część Gibraltaru zajmuje ogromna Skała Gibraltarska, której większą część zajmuje rezerwat przyrody Upper Rock Nature Reserve.

Przejście przez lotnisko w Gibraltarze
Ale po kolei…z Portugalii postanowiliśmy wyjechać wieczorem, tak, aby drogę przez Hiszpanię na Gibraltar przebyć nocą. Gdy dotarliśmy nad ranem pod granicę Hiszpańsko-Gibraltarską, zaparkowaliśmy na parkingu pod randomowym supermarketem z nadzieją na poranną toaletę. Niestety, była to niedziela, więc nawet okoliczne stacje benzynowe były zamknięte. Również sama pogoda nie napawała optymizmem - było chłodno (w porównaniu do upalnej Portugalii), a dokuczliwa mgła i nisko zawieszone chmury skrywały najbardziej charakterystyczne miejsce Gibraltaru - Skałę Gibraltarską. Chcieliśmy od niej rozpocząć zwiedzanie, dlatego postanowiliśmy poczekać aż sytuacja meteorologiczna się poprawi i będziemy mogli wreszcie napawać się pięknymi widokami z jej szczytu.
W końcu Gibraltar się rozchmurzył i mogliśmy wyruszyć na jego podbój. ;) Postanowiliśmy zostawić kampera na parkingu płatnym, strzeżonym położonym tuż przed granicą Hiszpanii z Gibraltarem. Wcześniej przeczytaliśmy, że wjazd kamperem do małego Gibraltaru jest istnym szaleństwem, dlatego warto pozbyć się “balastu” po tańszej stronie granicy. Po ulokowaniu się na miejscu parkingowym skierowaliśmy się w stronę przejścia granicznego, gdzie nie obyło się bez kontroli paszportowej.


Po Gibraltarskiej stronie granicy skusiły nas oferty firm przewozowych, dzięki którym można zwiedzić Gibraltar w trzy godziny samochodem. W innym wypadku pozostaje ośmiogodzinny marsz na szczyt Skały Gibraltarskiej zahaczając o kluczowe miejsca lub wyjazd kolejką. Zdecydowaliśmy się na samochód, ponieważ płacąc 30€ mieliśmy możliwość zobaczenia wszystkich najważniejszych miejsc znajdujących się na skale Gibraltarskiej bez tracenia czasu na przemieszczanie się między punktami. Oczywiście bilety wstępu do wszystkich atrakcji były już w cenie (włącznie z opłatą za wejście na teren rezerwatu przyrody). Była to dobra decyzja, ponieważ mieliśmy okazję zobaczyć malownicze miejsca i wąskie uliczki Gibraltaru, których z pewnością nie moglibyśmy zobaczyć idąc pieszo. Kierowca był niezwykle sympatyczny i chętnie odpowiadał nam na niezliczoną ilość pytań. Dowiedzieliśmy się między innymi, iż stosunki Hiszpańsko-Gibraltarskie od zawsze były i chyba już pozostaną bardzo napięte - począwszy od nie jednomyślności w kwestiach politycznych na nieporozumieniach związanych z terytorium kończąc (Gibraltar od niedawna należy do Wielkiej Brytanii, wcześniej należał do Hiszpanii). Należy przyznać, iż nasz kierowca był również niezwykle wprawnym kierowcą z dużym doświadczeniem w przeciskaniu się sporym samochodem przez wąskie uliczki tuż nad stromym urwiskiem, co niejednokrotnie odbierało nam dech w piersiach i napawało zdumieniem.

Jew's Gate
Pierwszym przystankiem był Jew’s Gate, czyli brama żydowska, gdzie znajduje się również pomnik Pillars of Hercules - taka jest starożytna nazwa Skały Gibraltarskiej. Jest to swoisty must see Gibraltaru - to stamtąd przy dobrej widoczności możemy zobaczyć wybrzeże Afryki, a dokładniej góry Atlas. My nie mogliśmy uwierzyć, że Afryka jest TAK blisko! Stamtąd możemy też zobaczyć wybrzeże Hiszpanii oraz kursujące po wodach cieśniny ogromne statki towarowe.

St. Michael's Cave
Po pięknych widokach udaliśmy się do St. Michael's Cave, czyli do jaskini świętego Michała. Jest to bardzo intrygujące miejsce z zadziwiającymi formami skalnymi i licznymi korytarzami, którymi możemy przedostać się do dwóch mniejszych jaskiń. W jaskini znajduje się również niesamowita sala koncertowa, w której cały czas tańczą różnego koloru światła w rytm roznoszącej się między skałami muzyki. Niewyobrażalne piękno natury ujęło nasze serca. Nie do wiary, że natura sama potrafi stworzyć tak wyjątkowe kształty. Na dłuższą metę jednak zmieniające się kolory ścian i sufitu niejednego mogą przyprawić o mdłości. ;)

Apes' Den
Kolejnym punktem, którego nie może zabraknąć w żadnej wycieczce na Gibraltar, jest Apes’ Den. To trzy miejsca na szczycie skały, w których magoty najchętniej spędzają czas wolny. Warto wspomnieć, że są to jedyne mieszkające na wolności w Europie małpy. Jak tłumaczył nam nasz kierowca, niegdyś rodziny mieszkające w Gibraltarze przywoziły sobie małpy z Afryki i traktowały je jak zwierzęta domowe. Niestety, z czasem małpy rosły, stawały się agresywne, przez co postanowiono je zamknąć w rezerwacie na szczycie góry. Małpy żyją tam w naturalnych warunkach - na cały rezerwat jest ich zaledwie 200, są karmione dwa razy za dnia, a ponadto, gdy robi się cieplej, małpy mają swój własny basen, w którym mogą się schłodzić! Każde narodziny w stadzie małp są odnotowywane przez pracowników rezerwatu. Ciekawostką jest, że każda małpa nosi wyjątkowe imię! ;) Poza małpami warto zwrócić uwagę również na przepiękne widoki z jednej strony na Hiszpanię, a z drugiej na Zatokę Gibraltarską, Afrykę i piętrzące się w oddali góry Atlas.

The Great Siege Tunnels
Ostatnim przystankiem w naszej wycieczce był The Great Siege Tunnels, czyli kilometry korytarzy wyrytych w skałach w celach obronnych. W dzisiejszych czasach w tunelach znajdują się wystawy tłumaczące mechanizmy obronne Gibraltaru oraz militaria z czasów wojen.

The Great Siege Tunnels
Niestety nie zdołaliśmy odwiedzić Moorish Castle ani Europa Point z Meczetem Ibrahima al-Ibrahima, Trinity Lighthouse oraz pomnikiem Sikorskiego, do czego Was zachęcamy! W całym Gibraltarze znany jest nasz polski Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych - generał Władysław Sikorski, ponieważ to właśnie tam 4 lipca 1943 roku miała miejsce katastrofa lotnicza, w której zginął Sikorski oraz 15 innych osób. Do dnia dzisiejszego nie wiemy co spowodowało katastrofę.


Wracając ze Skały Gibraltarskiej zauważyliśmy niecodzienne znaki drogowe, zwracające uwagę kierowcy na małpy, motyle, żaby i inne chronione żyjątka mieszkające na Gibraltarze. Nie ma się co dziwić - w końcu przejeżdżaliśmy przez rezerwat przyrody! :)


Po wycieczce na Skałę Gibraltarską postanowiliśmy poprzechadzać się wąskimi uliczkami Gibraltaru i doświadczyć na własnej skórze fenomenu, jakim jest pomieszanie stylu Hiszpańskiego z Brytyjskim. Hiszpanii jeżdżą do Gibraltaru do pracy (bo lepiej zarabiać w funciakach niż euro, nie?;)), przez co na uliczkach słychać język hiszpański przeplatający się z angielskim.


W centrum miasta nie zabrakło również czerwonych budek telefonicznych, jak to na Wielką Brytanię przystało. Będąc w Gibraltarze można się poczuć jak w Wielkiej Brytanii, ale nie do końca. Coś nie pasuje. Hiszpański temperament? Ciepły klimat i sprzyjająca pogoda? Dwujęzyczność kraju? Nie wiemy, ale i tak byliśmy tym miejscem szczerze zachwyceni.

Lotnisko widziane z The Great Siege Tunnels
Będąc w centrum warto zahaczyć o port, do którego dobijają piękne jachty. Warto również udać się na jedno z najniebezpieczniejszych lotnisk świata i poczekać na przejściu dla pieszych na lądowanie lub start samolotu. W tym czasie droga prowadząca do serca Gibraltaru jest zamykana szlabanem, aby samolot mógł wylądować/wystartować na pasie startowym, przecinającym drogę. Po tym, ruch drogowy wraca do normy. Trwa to zazwyczaj od pięciu do dziesięciu minut, w zależności od ilości samolotów, które lotnisko musi obsłużyć. Nam udało się załapać zarówno na start jak i lądowanie i musimy przyznać, że było to dla nas jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć. Może nie jest aż tak bardzo spektakularne, jak w St Maarten, ale naprawdę robi wrażenie!

Apes' Den
* Rozwiewając plotki - Gibraltar nie jest najdalej wysuniętym punktem na południe Europy. Jest nim miejscowość Tarifa w Hiszpanii, którą doskonale widać z Jew’s Gate.


“Lubię jeździć do miejsc, gdzie nie potrafię się dogadać, nikogo nie znam, nie wiem jak się poruszać i nie mam żadnych złudzeń, że panuję nad sytuacją. Zdezorientowany, a nawet przerażony, czuję, że żyję, świadomy jak nigdy w domu” – Michael Mewshaw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz