poniedziałek, 15 maja 2017

Portugalia - Porto, Fatima, Lizbona, Lagos...

Cabo da Rocka

W Portugalii odnajdą się zarówno wielbiciele wielkich, gwarnych i zatłoczonych miast oraz zwolennicy natury i cichych miejsc bez masy turystów. Portugalię możemy polecić każdemu. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać ciekawych miejsc wartych zobaczenia - my pomożemy wam je znaleźć!

Ah! Prawie zapomniałybyśmy dokończyć ostatnie zdanie z poprzedniego postu! Nieuniknionym było, aby w naszej dwudniowej, nieustannej trasie zabrakło paru śmiesznych (i trochę mniej śmiesznych) epizodów. Mając Wasze dobro na myśli, chcemy Was uchronić przed pewnymi niemiłymi sytuacjami, które wypróbowałyśmy na własnej skórze.
Zaczniemy od początku, mianowicie sytuacja miała miejsce godzinę po wyruszeniu z domu: niejaki pan M. rozciął głowę uderzając nią o kant łóżka nad siedzeniem kierowcy. Było tak szaleć podczas jazdy, panie M.? ;)
Psikusa wywinęły nam także radary we Francji. Niestety na tamtejszych drogach nie są one ani wcześniej oznakowane, ani odblaskowo żółte tak jak u nas. Jedynym rozwiązaniem (poza, rzecz jasna, przestrzeganiem prędkości) jest dobra znajomość dróg i gotowość na szybkie hamowanie, albo posiadanie GPS, który ostrzeże w porę przed radarami. Jak dotąd nie przysłano nam żadnego mandatu do zapłaty, więc możemy uznać, że wyszliśmy z tych opresji bez szwanku.
Kolejnym nieoznakowanym elementem na drogach we Francji są progi zwalniające. Za pierwszym razem naszą niewiedzę na ten temat najbardziej odczuła Klaudia, która prawie straciła przez to wydarzenie ząb. Akurat wtedy ucinała sobie drzemkę, gdy nagle obudziła się w powietrzu, następnie uderzając zębami o łóżko. Dlatego właśnie nie powinno się spać podczas drogi, jednakże w naszym przypadku przy ciągłej jeździe nie mogliśmy przestrzegać tej reguły, dlatego podajemy wam wskazówki, co zrobić aby wrócić do domu z pełnym uzębieniem. Progi zwalniające we Francji są na każdym przejściu dla pieszych, a przejścia te widoczne są z daleka.

Porto
Portugalia jest krajem, który wydawał nam się najciekawszym etapem całej wyprawy. Może to dlatego, że reszta Europy w pewnej mierze była przez nas już odkryta. W każdym razie postanowiliśmy najlepiej poznać ten kraj, co później okazało się strzałem w dziesiątkę.

Porto
Nasza Portugalska przygoda zaczęła się na północy kraju w Porto, nad Oceanem Atlantyckim. Jest to największe miasto zaraz po Lizbonie. Porto jest znane z produkcji wina. Jest to jeden z chłodniejszych rejonów Portugalii, co można było odczuć na własnej skórze, szczególnie przy kąpieli w oceanie we Wrześniu. Mimo troszkę chłodniejszego klimatu północy kraju, wystarczającym ubraniem wierzchnim za dnia były krótkie spodenki i koszulka, wieczorem zaś bywało nieco chłodniej i przydatne były bluzy czy swetry. Spektakularnym widokiem były ogromne fale, które ujawniały potęgę oceanu. Na takich falach można by już surfować. Jak sama nazwa mówi Porto jest miastem portowym. Przechadzając się po mieście podziwialiśmy widoki przycumowanych łódek. Będąc w Porto nie można nie dotrzeć na molo z widokiem na starą latarnię morską. Będąc w tym mieście warto również wdrapać się na szczyt zamku. Co nas mocno zdziwiło, na dachu zamku była umiejscowiona kawiarnia, a w głośnikach rozbrzmiewała house’owa muzyka grana przez Panią DJkę. ;)

Porto
Dodatkowym plusem było to, że chodząc po dachu zabytku (wdrapaliśmy się ponad kawiarnię - na małą wieżyczkę skierowaną na molo) nikt się tym nie przejął, jedynie Pan z ochrony z bardzo zatroskaną miną przyszedł nas POPROSIĆ o to, abyśmy byli ostrożni i nie wchodzili tak wysoko. Po tym i jeszcze kilku innych wydarzeniach stwierdziłyśmy, że Portugalczycy to baaaardzo sympatyczni ludzie, którzy nie chcą robić innym pod górkę, ponieważ mają to przeświadczenie, że sami również są tylko ludźmi. Tutaj najodpowiedniejsze wydaje się być przysłowie “traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany”, które Portugalczycy z pewnością doskonale znają i do którego się stosują. :)

Porto
Kampera zaparkowaliśmy na parkingu tuż przy plaży, co było bardzo miłym doświadczeniem, szczególnie gdy budziłyśmy się rano i miałyśmy widok na ocean o wiele lepszy, niż z niejednego luksusowego hotelu. ;) Bardzo miłym aspektem było to, że zarówno na plaży jak i obok niej były prysznice. Na miarę luksusu traktowaliśmy te prysznice znajdujące się obok plaży - nie dość, że były darmowe, to jeszcze miały osobne kabiny z ciepłą wodą!

Lizbona
Następnym przystankiem była Lizbona. Grzechem by było ominąć to legendarne miejsce, o którym śpiewa Anna Maria Jopek i które jest stolicą Portugalii. Lizbona jest cudowna nocą! Wszystkim wybierającym się do tego miasta gorąco polecamy zwiedzać je nocą. Wtedy czuć, że to miasto żyje, czuć wszechobecną magię tego miasta. Na ulice wychodzą mieszkańcy, a nie tylko turyści. Grupy znajomych siedzą na ulicach miasta, śmiejąc się, rozmawiając i popijając najróżniejsze alkohole. Właśnie nocą Lizbona ma największy czar, który znika w dzień w zatłoczonych turystami uliczkach, pędzącymi samochodami i wszechobecnym pośpiechem.

Lizbona
Kampera zaparkowaliśmy na chybił trafił. Mieliśmy dość błądzenia w kółko po mieście, w którym ulice były w remoncie, więc wybraliśmy pierwszy lepszy parking, który wydawał się być bezpieczny. Do celu przybyliśmy nocą więc ciężko było określić, który będzie najlepszy. Rano obudził nas gwar miasta i huk samochodów. Jak się później okazało, zaparkowaliśmy tuż przed Klasztorem Hieronimitów w Belem. Portugalia po raz kolejny wydała nam się wyjątkowa - nikt nie miał problemów o to, że zatrzymaliśmy się kamperem przed takim obiektem. Ponadto, parking był zupełnie darmowy. W Polsce raczej by to nie przeszło.

Lizbona
Przed zwiedzaniem przygotowaliśmy sobie mapkę ściągniętą z internetu z planem zwiedzania miasta. Mieliśmy do wyboru dwie trasy, z zaznaczonymi wszystkimi wartymi zobaczenia miejscami po drodze. Wybraliśmy tą dłuższą, która proponowała odwiedzenie niemalże wszystkich ciekawych miejsc. Przeszliśmy całą trasę na piechotę, co w 30-sto stopniowym skwarze było uciążliwe. Wysoka temperatura, pełne słońce i fakt, że Lizbona jest osadzona na wzgórzu, przez co nieustannie trzeba było wdrapywać się pod górkę sprawiło, że momentami czuliśmy się wyczerpani. W takich chwilach siadaliśmy w cieniu, na ławeczce i nabieraliśmy sił na pokonanie kolejnych kilometrów, które do końca życia pozostaną w naszej pamięci i będą ocieplać nasze serca, gdy będziemy wracać do tych chwil. Chcieliśmy poznać Lizbonę od strony mieszkańców, tam gdzie turyści nie chętnie zaglądają. Postanowiliśmy więc zboczyć z głównych ścieżek i takim sposobem znaleźliśmy małą lokalną knajpkę, gdzie można było spotkać mieszkańców miasta, a obsługa nie rozmawiała w języku angielskim. Skosztowaliśmy owoców morza oraz portugalskiego hamburgera, który każdego by zaskoczył! Mianowicie pod pojęciem hamburger krył się ryż podany na jednym talerzu z frytkami i dwoma kawałkami mięsa, na których położone było jajko sadzone. A gdzie bułka, sałata i ser?! Poczuliśmy się oszukani. Za to nasze podniebienia rozpieściła zupka dnia. Niestety nie udało nam się dowiedzieć co się w niej dokładnie znajdowało. A może lepiej czasem nie wiedzieć? ;)

Fatima
Korzystając z okazji bycia w Portugalii postanowiliśmy zwiedzić Fatimę. Chyba każdy słyszał o cudach, które tam się wydarzyły. Byłyśmy. I wiecie co? Było super! Polecamy każdemu, nawet temu, który nie wierzy w cuda, bądź wyznaje inną wiarę. W naszej ekipie były zarówno osoby wierzące i niewierzące. Wszyscy byliśmy zachwyceni. Podobała nam się architektura kościoła Santuário de Fátima oraz ogrom tego obiektu. Zwiedziliśmy bardzo ciekawe muzeum Sanktuarium Fatimskiego znajdujące się w podziemiach obiektu, które jest całkowicie za darmo. Zobaczyliśmy również bardzo ciekawą kaplicę Igreja da Santíssima Trindade, w której podobał nam się ołtarz - wyjątkowo prosty, a zarazem nietuzinkowy i niepowtarzalny. Nic tylko chodzić i oglądać! Naprawdę miejsce robi wrażenie.

Praia da Piedade
Prawdziwym cudem natury były plaże, które odwiedziliśmy. Ciężko jest je znaleźć szukając ciekawych miejsc w Portugalii w internecie. Niektóre odkryliśmy za pomocą tagów na instagramie, a o niektórych usłyszeliśmy dopiero kiedy byliśmy już w Portugalii. Są to plaże takie jak Praia da Ursa, Praia da Piedade, Praia da Camilo, Praia da Benegil.

Praia da Ursa
Niektóre plaże są bardzo ciężko dostępne (jak np. Ursa w Sintrze). Aby się na nią dostać musiałyśmy zadać sobie trochę trudu i pokonać 30 minutową drogę w dół stromym, stu metrowym urwiskiem. Zapewniamy, że warto! Szeroka, piaszczysta plaża ze względu na trudny dostęp jest niemalże pusta. Przepiękne, ogromne skały w wodzie robią wrażenie, a w szczególności najbardziej charakterystyczny “ząb”.

Praia da Ursa
Do plaż, które są częściej odwiedzane przez turystów zostały wybudowane schody, jak na przykład w przypadku plaży Camillo, jednak droga nimi jest równie męcząca i wymaga dobrej kondycji. Przy plażach warto dokładnie przemyśleć sposób i miejsce w jakim chce się zaparkować, ponieważ policjanci z miłą chęcią wlepią odpowiedni druczek (o czym boleśnie przekonał się Sz.), o ile wcześniej nie zlecą odholowania pojazdu, tak jak planowali to zrobić z naszym kamperem. Na szczęście, dotarliśmy na miejsce przed lawetą, ponieważ aby odholować naszego kampera, musieli ściągnąć z daleka specjalną, dostosowaną do długich pojazdów. Widok policjantów przy naszym pojeździe nie był specjalnie atrakcyjnym doznaniem, ale mieliśmy to szczęście, że w ogóle nasz kamper jeszcze tam stał. Gorzej byłoby, gdybyśmy wrócili na miejsce parkingu i byśmy go tam nie zastali wcale… ;)

Praia da Camilo
PS.: Na zdjęciu powyżej widać kłębiący się dym. Przez cały nasz pobyt w tym miejscu samoloty oraz okoliczne zastępy straży pożarnej starały się ujarzmić płomienie szalejącego pożaru. Jak się później dowiedzieliśmy, rejon Algarve jest jednym z najbardziej narażonych na pożary rejonów Portugalii. Ponoć we wrześniu to zupełnie normalne, jednak nas przerażała myśl, że następnego dnia mieliśmy jechać dokładnie tamtędy do plaży Benagil.

Praia da Benagil
Plaża Benagil w Algarve jest przepiękna! Jednek jest również bardzo wymagająca, ponieważ aby się na nią dostać, trzeba dosłownie dopłynąć na nią z pobliskiej plaży, ponieważ nie prowadzi do niej żadna inna droga. Docierają tam także mniejsze łodzie z turystami. My postanowiłyśmy dopłynąć na nią same. Widok był jedyny w swoim rodzaju i był wart zadanego sobie trudu. Aby ułatwić sobie drogę użyłyśmy naszego ekwipunku pływackiego, czyli maski do nurkowania i płetw. Siła naszych mężczyzn także okazała się nieoceniona. Jest to plaża w jaskini, do której są dwa wejścia umiejscowione od strony oceanu. Jaskinia posiada jeden wlot w centralnej części kopuły, dzięki czemu do jaskini wpada światło słoneczne. Przez wielu jest ona uważana za jedną z najniezwyklejszych plaż na świecie! Będąc w rejonie Algarve nie możecie jej pominąć. To taki plażowy must have. ;)

Praia da Piedade
W Praia da Piedade wykupiłyśmy wycieczkę motorówką, która przeprowadziła nas przez jaskinie, kręte drogi między skałami i pozwoliła nam zobaczyć piękno tego miejsca ze strony oceanu, a nie tylko lądu. Okazało się, że tak naprawdę cały urok miejsca tkwi właśnie w tych jaskiniach dostępnych tylko i wyłącznie od strony wody. Przeżycie godne polecenia, ponieważ za 10€ zobaczyłyśmy przepiękne formy skalne, przepłynęłyśmy się motorówką, doświadczyłyśmy głębi turkusu oceanu, a ponadto miałyśmy okazję do genialnych ujęć z drona!

Quinta da Regaleira
Będąc w Portugalii nie można opuścić the palace of monteiro the millionaire w Quinta da Regaleira. Myślimy, że na wstęp stać każdego ponieważ bilety kosztują 6€ za osobę dorosłą, 4€ za bilet studencki i 3€ bilet dla dziecka. Przy wejściu rozdawane są mapy, które przedstawiają cały obiekt, na którym znajduje się zamek. Obiekt składa się z zamku i kaplicy, które umiejscowione są w luksusowym parku.

Quinta da Regaleira
W parku znajdują się podziemne przejścia, którymi można wyjść w różnych zakątkach ogrodu; jeziora, groty, studnie, ławki, fontanny, a także wiele budowli o unikatowych kształtach. Swoim urokiem zachwyca piękny wodospad, z kamienną ścieżką na wodzie czy ukryte przejście schowane za kamiennymi drzwiami. Pomysłowość architekta nie ma końca, a jest nim Luigi Manini, który zaprojektował cały obiekt odpowiadając na potrzeby mieszkańców zamku.

Cabo da Rocka
Kolejnym ciekawym przeżyciem była wycieczka do najbardziej wysuniętych na zachód Europy miejsc. Pierwszym z nich jest Cabo da Rocka, które znajduje się z Sintrze. Jest to najdalej na zachód wysunięty przylądek Europy. Stojąc w tym miejscu można poczuć się tak, jak gdyby ocean otaczał nas z każdej strony i jakby nie miał on końca. Widać tylko załamanie linii horyzontu, a za nim bezkres oceanu. Był to jeden z najwspanialszych widoków, jakie mieliśmy okazję zobaczyć w Portugalii i z pewnością każdemu z nas zapadnie do końca życia w pamięci.

Peniche
Drugim miejscem jest Peniche, czyli najdalej na zachód wysunięty półwysep. W pewnym miejscu półwysep się kończy, ale wąskimi mostkami można przejść dalej na mniejsze wysepki. Aby dojść do samego końca w głąb oceanu trzeba przeznaczyć około piętnaście minut. Należy oczywiście zachować ostrożność, ponieważ mostki nie są w żaden sposób zabezpieczone. Poza tym, że Penishe samo w sobie jest piękne, dodatkowo obdarzyło nas cudownym zachodem słońca. Uśmiechy nie chciały zejść nam z twarzy!

Praia da Piedade
Portugalia nie jest przygotowana na turystów podróżujących kamperem i (pomijając problemy z wąskimi drogami) ciężko było nam znaleźć stację benzynową, na której moglibyśmy wziąć prysznic i uzupełnić zapas wody w zbiorniku. Brak prysznica, resztki soli na skórze po kąpieli w oceanie i chęć odpoczynku od ciągłego bycia w drodze dawały nam się we znaki. Aby móc jeszcze bardziej nacieszyć się Portugalią postanowiliśmy zatrzymać się na polu kempingowym i spędzić cudowne trzy dni w Lagos (Algarve). Jeśli sami nie spróbujecie, nie uwierzycie jakie to cudowne uczucie i ile potrafi człowiekowi sprawić radości tak codzienna, zwykła czynność jak wzięcie ciepłego prysznica po 3 dniach przebywania w 30 stopniowym upale, po słonych kąpielach i intensywnym zwiedzaniu. W takich przypadkach człowiek potrafi cieszyć się bardziej niż z kupna nowego iPhone’a 7 czy nowej paletki do powiek Naked… Dlatego uwielbiamy takie wyjazdy! Uczą one nas cieszyć się z prostych rzeczy, jesteśmy dzięki nim bardziej radosne. Ponadto mamy świetne wspomnienia, które kiedyś opowiemy naszym dzieciom i wnukom, zachęcając ich tym samym do zwiedzania świata. W tych czasach ludzie często są bardzo nieszczęśliwi, narzekają, popadają w depresje, a mogliby po prostu wsiąść w pociąg, w samochód czy samolot i pojechać w nieznane. Podróże odprężają, uczą cierpliwości, pomagają poznawać nowych ludzi i (przede wszystkim!) samych siebie. Potrafią sprawić, że patrzymy na nasze błahe problemy zupełnie z innej strony, dzięki czemu czynią nas szczęśliwymi.
Dołączamy mapkę z całą naszą trasą po Portugalii. Enjoy! :)



Ciąg dalszy Eurotripa wkrótce…
"Gdy raz połknie się podróżniczego bakcyla, nie ma antidotum. Wiem, że będę szczęśliwie zainfekowany do końca moich dni."
- Michael Palin

5 komentarzy:

  1. Fajnie się was czyta ;-) najchętniej sama odwiedziłabym te wszystkie miejsca już teraz!
    Napiszecie może kiedyś (głównie chyba prośba do Klaudii) o opisanie waszych doświadczeń z Party Camp Ibiza? Bardzo mnie interesuje Wasze zdanie ;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie opiszemy ten wyjazd bo jest o czym opowiadać :) dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. 22 year old Software Consultant Elise O'Hannigan, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like "Trouble with Girls, The" and Kitesurfing. Took a trip to Greater Accra and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. strona internetowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno uwierzyć, że tak wspaniałe miejsca mamy na wyciągnięcie ręki w Europie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, ta podróż po Portugalii brzmi jak prawdziwe odkrycie smaków, kultur i piękna! Chciałbym poznać wasze ulubione lokalne przysmaki z tych regionów.

    OdpowiedzUsuń